Info

avatar Ten blog i rower prowadzi axass z miasteczka Gałków Mały. Na razie mam przejechane 198936.25 kilometrów w tym 10401.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.75 km/h.
Więcej o mnie.
------------------------------------------ Follow me on Strava ------------------------------------------
2012 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl

2022 baton rowerowy bikestats.pl
---------------------------------------------- Flag Counter ---------------------------------------------- Realtime Website Traffic ----------------------------------------------

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy axass.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:7323.70 km (w terenie 373.00 km; 5.09%)
Czas w ruchu:278:36
Średnia prędkość:26.29 km/h
Maksymalna prędkość:55.80 km/h
Suma podjazdów:21927 m
Maks. tętno maksymalne:155 (82 %)
Maks. tętno średnie:112 (59 %)
Suma kalorii:45147 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:236.25 km i 8h 59m
Więcej statystyk
  • DST 220.00km
  • Czas 06:39
  • VAVG 33.08km/h
  • Podjazdy 778m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gminobranie aka pizgawica

Sobota, 5 października 2019 · dodano: 06.10.2019 | Komentarze 3

Gminobranie (czyt. pizgało dziś we wszystkie strony). W koszyku gmin na obszarze woj. mazowieckiego świeciło kilka nęcących niezaliczonych "placków". Skoro dziś taka ładna pogoda (i pizga we wszystkie strony) poleciałem sportowo zaliczać ubytki na mapie. Większość trasy wiodła na open spejsie czyli pola, pola etc. Do Szczawina Kościelnego mimo niezbyt przychylnych wiatrów (czyt. pizgało że na boki zwiewało) jechało się względnie. Od Szczawina do Iłowa wiatr mało przychylny (czyt. pizgało w pysk, ale przynajmniej nie zwiewało na boki. Plusy zawsze się znajdą). Od Iłowa pokazało się słonko, wiatr przychylniejszy (czyt. pizgał w plecy). Widoki w skali od 1 do 10 to około 2. No chyba że mieszkasz w mieście i pola robią na Tobie efekt "WOW" to wtedy 7 co najmniej:). Dystans ponad 200 km namielony ze średnią około 33km/h. I co najbardziej cieszy czas przerw na światłach, przejazdach i toaletach wyszedł mniej niż 5 minut. Szamka w trakcie jazdy. A mina kierowców aut widzących typa lecącego ponad 32 km/h, spożywającego bułkę z konserwą turystyczną na lemondce, bezcenna:). Co by było gdybym zrezygnował z przerw na toaletę!. Bardzo mocne ujechanie. Jedno z cięższych w tym roku ale "rozwój zaczyna się w punkcie oporu" więc dziś był opór w ciul.

tak oto (s)pędzona sobota

Kategoria >200


  • DST 276.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 09:09
  • VAVG 30.16km/h
  • Podjazdy 1189m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

Road trippin' - czyli spacer po Załęczańskim Parku Krajobrazowym.

Sobota, 13 lipca 2019 · dodano: 14.07.2019 | Komentarze 6

Wyjazd do Parku miałem z tyłu głowy już jakiś czas. Licząc w latach jakieś 3 ). A że sobota nadejszła a szoska nęciła nowymi kółkami... - "what the heck". Lecim. Do Działoszyna cisnęło się dobrze, "aż za dobrze" pomyślałem. 120 km ze średnią ponad 31 km/h, to musi się źle skończyć. Trasa wzdłuż malowniczej doliny Warty wiodła sympatycznymi asfaltami. Ten którym akurat jechałem przeszedł w uroczy żwir. Żwirek, po wjeździe do lasu stracił swą konsystencję na rzecz piasku. Trafiłem do stolicy piaszczystych dróg. Do ich epicentrum. Jeśli piaszczyste drogi miały by kiedykolwiek zrobić spotkanie to tylko w tym miejscu. Niczym lwica o młode, przez kilkadziesiąt metrów walczyłem o każdy metr. Jednak jak zszedłem z szosy i zobaczyłem że ona nadal stoi w piachu zanuciłem " ... więc ten spacer słuszny jest ze wszech miar". Chowając nowo nabytą dumę szosowca głęboko w sobie, puściłem się z piętaszka w monokulturę sosnową. Po ponad pół godzinnym spacerze wyszedłem na twardą prostą. Powrót i poszukiwanie wody. Trafiłem na wodopój. Lokalny sklep, jedno auto na parkingu więc szybko pójdzie (tak jak lubię). Wpadam do wnętrza z tętnem jak ryjówka na autostradzie, szukam lodówki i jest. Zimna Pepsi. Łapę puszkę po drodze zgarniając Muszyniankę i lecę z fantami, niczym wiewiór z żołędziem z epoki lodowcowej, do kasy. A tam jedna Klientka. I tu zaczął się prawdziwy test zrozumienia, empatii i cierpliwość. Po 5 minutach wiedziałem że będzie bigos u Klientki (plus ewentualnie gołąbki), ale na jakiej wielkości główce kapusty oprze domniemane dania...to sama nie wiedziała. Sklepowa pomogła. Po 10 minutach: " i jeszcze pieczarki proszę tylko..." Sklepowa pomogła. Moja biedna puszka już zaczęła tracić szron z aluminiowej powłoki a wizja że niedługo poczuję pieszczoty kofeiny w tętnicach i delikatny smak cukru w ustach zaczęła się oddalać w nieskończoność. Padło do sklepowej " to chyba wszystko Pani Danusiu". Ulga. " Ale jeszcze bym coś na kanapki wzięła". Po uldze. W tym momencie usłyszałem jak mi się multitul w podsiodłówce otworzył. Nie od strony skuwacza tylko od strony śrubokręta. Po 20 minutach zatęskniłem za staniem na przejeździe w Gałkówku. Od Widawy z deczka popadało. Plus tego taki żem się orzeźwił i bez kumulacji soli na pysku dojechał na ośkę. Ostatnie kilometry były pod wiatr i wymęczyły konkretnie. Generalnie dziś wyszło bardzo mocne zajechanie się. A wiadomo! Jak jest ciężko to znaczy że to właściwa droga.

Takie momenty nakręcają


szuter dla równowagi


Off road. Zboczenie z drogi z czasem to najfajniesze zboczenie


Weź tera nie pedałuj, micha się sama cieszy



Kategoria >200


  • DST 253.27km
  • Teren 1.00km
  • Czas 09:46
  • VAVG 25.93km/h
  • Podjazdy 1015m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

dobrze polatane

Sobota, 2 marca 2019 · dodano: 02.03.2019 | Komentarze 1

Słowo na sobotę z listu do pedolotów "aktywny wypoczynek racz nam dać Panie". Trasa miała być wyznaczona na  zasadzie losowania punku w google maps. Najpierw padło na Wiedeń - hell no!!!Potem na Malschwitz (coś ciągnie człowieka zachód :) Nazwa źle się kojarzy więc odpuściłem losowanie i wziąłem trasę w swoje ręce. Padło na zalew Cieszanowicki czyli mniejszą niebieską plamkę w powiecie piotrkowskim. Pogoda elegancka więc po osiągnięciu celu pomyślałem żeby coś tu jeszcze przekręcić. Padło na Kamieńsk, potem na Bełchatów, Zelów, Łask. Finalnie w Pabianicach odbiłem jeszcze na Tuszyn i w bezszelestnym świetle gwiazd dobiłem na chatę. Nóżka ewidentnie dziś ładnie podawała.


początek


Luciąża


Zalew Cieszanowicki


Góra Kamieńsk


jezioro przy osadzie rybackiej Sereczyn


turbogwiazdka


Kategoria >200


  • DST 266.34km
  • Teren 9.00km
  • Czas 09:08
  • VAVG 29.16km/h
  • Podjazdy 1018m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Włoszczowa

Sobota, 13 października 2018 · dodano: 18.10.2018 | Komentarze 3

Wyjazd opóźniony jak PKP intercity. Strzał padł dopiero około 11 stej więc z myślą o obsuwce wyciąłem niczym dzik w młode kartofle. Pogoda dopisywała całą drogę, słońce prażyło więc jechać można było skolko godno. Przedborski Park Krajobrazowy skrzył się w słońcu kolorami jesieni, hopki weryfikowały chęci przekładając je na waty. Trasa malownicza, tempo narzuciłem wymagające więc na koniec trasy byłem świeży jak żarty Straburgera. Ujechanie maks.

przedsmak Przedborskiego Parku Krajobrazowego.


Przedborski PK ciąg dalszy


wizyta w sąsiedni województwie zaliczona


cel osiągnięty, czas zawijać w drogę powrotną


późnopopołudniowe klimaty


Kategoria >200


  • DST 262.81km
  • Teren 9.00km
  • Czas 09:58
  • VAVG 26.37km/h
  • Podjazdy 931m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koniec Świata

Sobota, 22 września 2018 · dodano: 25.09.2018 | Komentarze 2

Koniec lata na Końcu Świata czyli jak się zajechać pod wiatr. Sobota należała do wietrznych co dobitnie dało się odczuć jadąc 120 km w towarzystwie wmordewindu. Na otwartych przestrzeniach matka natura pokazywała gdzie ma moje chęci żeby się rozpędzić. "Wiata na Końcu Świata" oblegana jak stragany z fajkami przy niemieckiej granicy. Lasem ominąłem Koniec Świata i stopniowo nabierając wiatru w żagle ekspresowo wróciłem na chatę. Jazda nocą przez LDZ zdecydowanie przyjemniejsza dla oka i dla ucha niż w dzień.


koniec lata i Koniec Świata


wiata na Końcu Świata


łódzka nocna zabudowa


need for speed, cyclist edition


Kategoria >200


  • DST 204.49km
  • Teren 9.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 870m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

grudniowa dwusetka

Czwartek, 28 grudnia 2017 · dodano: 30.12.2017 | Komentarze 2


Jazda odbyła się pod tytułem "kto późno wyjeżdża ten jeździ po cimoku". Plan trasy powstał w porannych godzinach natomiast realizacja obsunęła się w czasie jak ziemia pod autostradą w Mysłowicach. W rezultacie w okolicach południa padł strzał. Trasa nie wiele wniosła jeśli chodzi kolorowe krajobrazy i zapierające dech widoki. Dominowała skala szarości a jedyne co mi zapadło w pamięć to mrok. Kilka fajnych podjazdów w granicach 2/3% i mega zjazd przed Nowym Miastem Nad Pilicą. Do samego Nowego Miasta pod delikatny acz upierdliwy wiatr. W Nowym Mieście odbiłem na Drzewicę i Opoczno. Na zawrotce przed Opocznem w okolicach godziny 17stej zaczęło kapkę padać zaraz potem już były dwie kapki. Tendencja była zwyżkowa więc w Inowłodzu byłem już skapkowany do suchej nitki. Ale po zawrotce wiatr wiał w plecy, asfalt był gładziutki a natężenie ruchu takie jak liczba konsumentów szynki w meczecie więc można było spokojnie ciąć powyżej 30 km/h. Dalej azymut na Glinnik. Za Lubochnią deszcz zaczął odpuszczać byłem solidnie przemoczony więc fakt ten mało mnie rozczulił. Popełniłem kardynalny błąd nie uzupełniając w lokalnych spożywczakach arsenału napitków i z tej racji droga Ujazd-Rokiciny to jazda na oparach i power down ale na szczęście bez typowego „odcięcia”. Motywacja do jazdy spadła jak gołębie gówno na pomnik Kolumba. W tym momencie z pomocą przyszła muzyka i dający kopa kawałek czyli "Bogurodzica":). …nie no, dzizs nie ten blog… poleciał Ostry z "Gdybym tylko chciał" i jazda zaczęła się wolno układać. Przy radosnej nucie w Rokicinach licznik odnotował 160 km. Pomyślałem "może się zajechać i lecieć na dwieście?". Odbiłem na Koluszki i dalej Andrespol. Na Parceli spotkałem po raz drugi opad i wmordewinda które to skutecznie odebrały mi dech. Niewielki podjazd wydawał się sztajfą nie do zdobycia. Zaświtały głębokie filozoficzne myśli "na chu...a tu jadę??? po co to robię??? łatwiej byłoby odpuścić, co nie???". Kolejny obrót korbą i szybki oddech były wystarczająco zadowalającą odpowiedzią. Tak pokrzepiony otrzymaną wiedzą niczym radą od Goździkowej, dojechałem po 20.30 na chatę. Wypad jeden z najcięższych lub najcięższy jaki sobie zafundowałem ale przez to podwójnie satysfakcjonujący. Cieszy że udało się pokonać kryzys, wiatr i deszcz. Cieszy że "dojechałem swoje" . Cieszy dłuższy wypad. Cieszy całkiem niezła średnia jaką udało się utrzymać. Cieszy droga i wysiłek w nią włożony. Cieszy rower. Jedno jest pewne. To ostatni trzycyfrowy wypad w tym roku:)


przystanek #1


przystanek #2


przystanek #3


Kategoria >200


  • DST 273.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 11:01
  • VAVG 24.78km/h
  • Podjazdy 1124m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

koniec pola

Sobota, 4 marca 2017 · dodano: 04.03.2017 | Komentarze 3

Dziś w menu "śląskie". Niestety nie kluchy ale województwo. Po zeszłotygodniowej wpadce po której czułem się jakbym zdezerterował z pola bitwy postanowiłem pokręcić gdzieś dalej. Padło na miejsce gdzie Pan Zenek zwykle kima po udanych żniwach czyli Koniec – pola. Z przyzwoitości pojechałem na koniecpolny rynek aby zaznaczyć swą obecność ii o 16 stej ruszyłem w trasę powrotną. Powrót był z wiatrem więc i nóżka ładnie podawała. Za Piotrkowem Trybunalski ostatni popas. Banan+kawka i jabłkowe śmiejżelki sprawiły że ostatnie 40 km popierdalałem w okolicach 30 km/h a to już w moim przypadku OIOMem grozi. Zdążyłem przed zamknięciem lokalnego sklepu z … płynami izotonicznymi więc i nagroda była.


początki przedborskich klimatów


wewnętrzna bitwa - po przeciwnej stronie był jakiś znany i ceniony dworek a po drugiej stronie te zmarszczki - chyba jednak zawsze me serce będzie biło w rytm natury bardziej niż w tęten dworskiego życia


warto było wjechać w centrum....noot!!

miałem lansować chińskie LitePro ale postanowiłem że i tak napis jest do odczytania więc focus poszedł w dal. i tu właśnie miałem kryzys. gdybym miał ze sobą namiot teraz nie pisałbym tego sprawozdania. czekałby mnie ciepły zachód słońca i gwieździsty nieboskłon.


kościół w Gorzkowicach - jako niefan obiektów ogólnego kultu ten prezentował się iście dostojnie

ostatni przystanek, ostatnia wieczerza. jak widać po napisach na ścianach przybytek liczy już 3 lata a środkowych żerdzi ławki Żyła nadal nie chce oddać


Kategoria >200


  • DST 215.84km
  • Teren 14.00km
  • Czas 08:48
  • VAVG 24.53km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 714m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zuoczef

Sobota, 25 lutego 2017 · dodano: 25.02.2017 | Komentarze 4

Do Złoczewa pod wiatr. Tutaj jechało się pod dyktando wiatru a że jestem wtórnym analfabetom przeszedłem ten test z wielkim trudem. Powrót z wiatrem. Po drodze dałem dupy i nie odbiłem na Szadek. Sam nie wiem czemu. Trasa z wiatrem, cięło się w granicach 30 km/h a w dyni brak przekonania .Ale przynajmniej odwiedziłem miejsca znane z przed dobrych kilku lat.


lokowanie produktu


piknik w Zduńskiej jak kto Woli


Burzenin - Mieszkania Dla Młodych


gustowny open space, bojler i miejsce na wannę już są

chronologiczna wtopa - zdjęcie wykonane przed Burzeninem w miejscowości Jeziorko


zalew Smardzew


nie wiem OCB, zrobiłem fotę to wstawiam

Sieradz! Miasto bycia fit. Tu mieszkańcy aglomeracji  a zarazem właściciele renomowanej marki auta postanowili opuścić wypachnione wunderbaumem wnętrze pojazdu by zaznać zdrowego błotnego spaceru. Brawo Ty...


Kategoria >200


  • DST 238.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 09:25
  • VAVG 25.27km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 792m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

nie widzę przeszkód

Sobota, 18 lutego 2017 · dodano: 18.02.2017 | Komentarze 5

Z cyklu „Jazda we mgle? Czemu nie, nie widzę przeszkód”. Landskejpy wyglądały dziś mikro, przy patrzeniu w dal trzeba było użyć sporo wyobraźni. Pierwsze 2 godziny w czymś co z zamierzenia leciało w troposferze jako śnieg potem spadło jako jego alternatywna wersja. Po dwóch godzinach jazdy w wilgotności 100% pojawiły się dwie opcje. Albo zapuścić skrzela, albo przyzwyczaić się do aury i co kilkanaście minut przecierać bryle, bynajmniej nie ze zdziwienia. Jadąc tak sobie we mgle obawiałem się pędzącej kolumny z kimś z włodarzy na pokładzie. Na szczęście Ci najszybsi są już chyba wyeliminowani. Selekcja naturalna. Na końcówce dymałem na poluzowanym kole, musiałem w trakcie piątkowego serwisu przeoczyć moment między zbyt mocnym i zbyt nonszalanckim skontrowaniem piasty. To nie była prosta jazda. 4 nowe gminy łyknięte.

uniwersalne zdjęcie, Pabianice, Uniejów Dąbie...jeden wał, trasa wszędzie tak samo wyglądała


prawy dopływ Warty, tu zatrzymałem się na dłużej


Jeziorsko wersja layt


Jeziorsko - podobno z tego miejsca przy sprzyjającej pogodzie nie widać Bornholmu


Posiadówka przed Sierżnią


Kategoria >200


  • DST 200.21km
  • Teren 14.00km
  • Czas 07:45
  • VAVG 25.83km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze

oSzczerców

Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 18.06.2016 | Komentarze 3

Z cyklu: ""Rowerem w oSzczerców"
Wczoraj wpadł pomysł więc nie wypadało dziś go nie zrealizować. około 90 km pod wiatr. Zwłaszcza za Tuszynem na polach czułem się jakbym dryblowaniem chciał przejść Pazdana. Szczerców, sama miejscowość dupy nie urywa, niby jedna z najbogatszych a... ścieżka rowerowa lub też pas rowerowy puszczony jedną stroną. Chciałem jechać "prawilno" ale pod prąd szła babka z wózkiem, podczas gdy po drugiej stronie ciągnął się chodnik. Odpuściłem jazdę po "bożemu". Potem się przekonałem że lokersi też tak robią. Na powrocie podbił do mnie rowerzysta. Jechał ze Zduńskiej Woli do Zduńskiej Woli przez Częstochowę. Czad. Śmigał góralem, rama stalowa, wysmakowana, kąsek rzec by. Fajnie spotkać takich ludzi na trasie, bezpretensjonalnie zbijają piątkę, pogadają, popytają.



Pierwszy zbiornik wodny - zagłębienie lokersów z browarem w ręku i miejscowego wysypiska. Z obserwacji wynika że te dwie rzeczy idą w parze



kopiowanie z Wiki jest najprostsze więc:
-----------------------------------------------------------------
"Dąb cygański – drzewo rosnące na terenie gminy Kluki w powiecie bełchatowskim, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Klukami a Parznem. Tabliczka informacyjna umieszczona przy nim mówi o wieku około 900 lat, jednak nie jest to miarodajne. Pierśnica drzewa (obwód pnia) 5,02 m. Z drzewem jest związana ludowa legenda, mówiąca o tym, że niegdyś w okolicy przebywała królowa Jadwiga[1].

Dąb spłonął 20 sierpnia 2012 roku – najprawdopodobniej w wyniku podpalenia. To,co z niego zostało znajduje się obecnie przy ścieżce edukacyjnej w szkółce leśnej "Borowiny".
-----------------------------------------------
Brak mi słów... nie do końca, kilka soczystych ciśnie się na usta, od poszanowania przyrody wychodzi poszanowanie ludzi, lejm!



Taki cichy zakątek - a z głębi się niosło " je je je, oo oo, je je je love, love love"


Chciało by się zanucić " Dust in the wind"

rewelacyjna i niespotykana sceneria, nietuzinkowy kadr, przemyślane światło - to wszystko składa się na niepowtarzalna fotę, ajt! :)


zabytkowa alejka - tak mówią przynajmniej źródła

Kategoria >200