Info

avatar Ten blog i rower prowadzi axass z miasteczka Gałków Mały. Na razie mam przejechane 198699.57 kilometrów w tym 10401.71 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.76 km/h.
Więcej o mnie.
------------------------------------------ Follow me on Strava ------------------------------------------
2012 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl

2022 baton rowerowy bikestats.pl
---------------------------------------------- Flag Counter ---------------------------------------------- Realtime Website Traffic ----------------------------------------------

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy axass.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:2616.10 km (w terenie 50.00 km; 1.91%)
Czas w ruchu:147:53
Średnia prędkość:17.69 km/h
Suma podjazdów:10530 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:118.91 km i 6h 43m
Więcej statystyk
  • DST 19.92km
  • Teren 1.00km
  • Czas 50:11
  • VAVG 0.40km/h
  • Podjazdy 71m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

layt

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · dodano: 18.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 51.95km
  • Teren 9.00km
  • Czas 03:12
  • VAVG 16.23km/h
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Accent Peak 29
  • Aktywność Jazda na rowerze

leśno-miejski layt

Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 18.08.2019 | Komentarze 0







  • DST 49.38km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:39
  • VAVG 29.93km/h
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

pierwszy raz na lemondce

Piątek, 16 sierpnia 2019 · dodano: 17.08.2019 | Komentarze 3



  • DST 68.43km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 16.76km/h
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt Accent Volt składak
  • Aktywność Jazda na rowerze

layt

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 17.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 75.69km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 29.11km/h
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

dom-praca-dom

Piątek, 9 sierpnia 2019 · dodano: 10.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 65.90km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 27.27km/h
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

dom-praca-dom

Czwartek, 8 sierpnia 2019 · dodano: 10.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 59.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 24.58km/h
  • Podjazdy 191m
  • Aktywność Jazda na rowerze

dom-praca-dom

Środa, 7 sierpnia 2019 · dodano: 07.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 28.24km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.18km/h
  • Podjazdy 64m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

Afterek po KMT

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · dodano: 08.08.2019 | Komentarze 3

I na regenerację wypad na lody do Kórnika.


posiadówka z Szymborską.

"Uczę milczenia
We wszystkich językach
Metodą wpatrywania się
W gwieździste niebo,
W żuchwy sinantropusa,
W skok pasikonika,
W paznokcie noworodka,
W plankton,
W płatek śniegu. "

trafia to od mnie


Ostatnie chwil na promenadzie i powrót na kwaterę.


  • DST 43.51km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 22.31km/h
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

powrót

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · dodano: 07.08.2019 | Komentarze 0



  • DST 543.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 19:49
  • VAVG 27.40km/h
  • Podjazdy 2690m
  • Sprzęt Planet-X
  • Aktywność Jazda na rowerze

V Kórnicki Maraton Turystyczny

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · dodano: 08.08.2019 | Komentarze 3

Kurz po Kórnickim Maratonie Rowerowym już opadł a wspomnienia wciąż się unoszą. Gdy kilka lat temu przeczytałem że ludzie jeżdżą ultramaratony rowerowe pomyślałem " z garem trzeba mieć nie tak żeby sobie samemu coś takiego fundować". I wtedy właśnie zapragnąłem też mieć coś z garem nie halo. Pragnienie długo dojrzewało aż w końcu z 3 na 4 sierpnia wydało owoc w postaci udziału w pierwszym w życiu "ultrasie". W postaci 100 zuchów startowaliśmy w sobotę z rynku w Kórniku. Wylatywaliśmy w grupach co 5 minut. Leciałem z ostatnią, 15 stą grupą. Od startu był ogień. Cała grupa grzała ostro na zmianach. Lecieliśmy szybciej niż Pan Edek w sobotę przed zamknięciem Żabki. W miejscowości Śrem okazało się że nawet przepisy ruchu drogowego nas nie obowiązują. Bywało że cięliśmy powyżej 40 km/h. Ale było z wiatrem więc to jeszcze akceptowalne. Po 40 km grupa się rozpadła jak Take That i każdy zaczął karierę solową tworząc epizodyczne duety tudzież kwartety. Pogoda dopisywała i mimo niedospania nóżka ładnie podawała. Na 155 kilometrze był elegansiaro. Bufet i tu też miałem pierwszy postój. Średnia na ten moment wyszła 33km/h i w perspektywie dalszej jazdy coś czułem że to za dużo. Po wpałaszowaniu pierogów i kilku kawałków arbuza, uzbrojony w drożdżówkę od orga, poleciałem na lekkiej zmule w długą ku Sowim Górom. Po drodze jeszcze wyczaiłem lokalny sklep którego akurat właścicielka krzątała się na zewnątrz. Schodząc z roweru złożyłem jej zamówienie na dobra których potrzebowałem. Przechodząc przez próg sklepu wszystko było naszykowane na ladzie. Taki lokalny warzywniak „drajw fru”. Serdecznie podziękowałem za ekspres i mając błogosławieństwo właścicielki poleciałem w góry. A tu poezja jazdy. Dla takich chwil, widoków i podjazdów warto tracić hektolitry potu. Były serpentyny, były podjazdy 11%, były szybkie zjazdy po 60 km/h. Widoki na zaporze i jezioro Bystrzyckie dawały karmę dla oczu. Było górskie all inclusive. Na sztajfie spotkałem ultrasa jadącego na oparach. Odpaliłem Mu butelkę wody. Jak się później okazało samoistnie On został przywódcą nocnej watahy świetlików. Po górach i kolejnym popasie zorganizowanym w Dzierżoniowie przyszedł czas na mozolne kręcenia po płaskim terenie. Do końca 200 km a tu nic niemal się nie dzieje. Zmęczenie solidnie daje się we znaki. Góry zrobiły dobrą robotę. Po kilkunastu (kilkudziesięciu) chwilach krystalizuje się nam mała cztero, w porywach sześcio, osobowa grupka której przewodzi wspomniany wcześniej wyjadacz ultra. Nawigował nami lepiej niż ślad na gpsie. Po pierwszej w nocy łapę laczka. Zaczyna kropić. Demotywująca sytuacja po po prawie 400 km. Motywacja ucieka. Grupa mi ucieka. Staram się ogarnąć w miarę przytomnie wymianę dętki. Po ponad 20 minutach jadę dalej. Doganiam dwóch zawodników. Jednemu popsuła się lampka z przodu więc chwilę ciągnę Ich na kole. Zrywają się. Zawracam i daje im zapasowego Convoia oraz taśmę samoprzylepną żeby sobie jakoś przymocowali oświetlenie. Okazało się że lecą na oparach wody. Więc obstawiam im butelkę Muszynianki i w przekonaniu że sam mam pełne bidonu jadę dalej sam. W sumie zamiast jeździć zawody może zabiorę się za mobilną sprzedaż wody po cenach jak w schroniskach górskich…wpisowe szybko się zwróci. Doganiam moją watahę i dalej już zgodnie mieląc oczekujemy świtu. Zmęczenie wielkie, jazda jak w transie. Ostatnie 70 km dłużyło się w nieskończoność ale nikt nie przyspieszał. Przez chwilę myślałem żeby się zerwać i nadrobić trochę czasu ale głodny, na jednym bidonie, jednym żelu… to co najwyżej mógłbym na OIOM dojechać. Na mecie byliśmy około 6.45 w niedzielę. Pierwszy w życiu dystans ultra. Duma i radość na mecie wielka. 530 km przejechany z czasem około 22 i pół godziny. Jest życiówka i co cieszy jest też zdobyta kwalifikacja do ultramaratonu północ-południe. Jeśli wierzyć śladowi orga dobiłem około 10 tej j pozycji. Po zawodach nasłuchałem się opowieści doświadczanych wyjadaczy tras. Doszedłem do wnioski że nie jestem jedyny który zmęczony w nocy widząc z pola łunę świateł miasta uśmiecha się sam do siebie. Emocje na debiucie bezcenne. Wariactwo. Ale jakie piękne to szaleństwo.



Start w Robakowie, ostatnia grupa poszła w asfalty.


8.50 sobota. Start ostry z kórnickiego rynku. Org postanowił połączyć dwie ostatnie grupy. Sardynki:)


W tle pierwszy popas w Lubiążu. Za budynkami Karczma Cysterska. Pierogów w takim klimacie jeszcze nie jadłem.


Jezioro Bystrzyckie w Górach Sowich


Zapora na rzece Bystrzycy


W dole majaczy Bystrzyca


6.45 niedziela - wjazd na metę

W takim składzie, plus minus 2 osoby, jechaliśmy ostatnie kilkadziesiąt kilometrów. Od prawej kierownik grupy.


Pierwszy w życiu ultramaraton rowerowy zaliczony - kwiatom i wywiadom nie było końca :P


Najcenniejszy medal w życiu. Po latach gdybania i zbierania się na odwagę sprawdzenia się na dystansie ultra - udało się :)




Kategoria >300, ultra 500